„Wilk z Wall Street” Martina Scorsese był oparty na prawdziwej historii, ale jeszcze lepsza okazuje się ta, która wydarzyła się w tle jego kręcenia. Film nigdy by nie powstał, gdyby nie pieniądze od azjatyckich inwestorów: dziś wiadomo już, że pochodzące z rozgrabionego państwowego funduszu inwestycyjnego Malezji. Złodzieje, w tym premier kraju, za ukradzione miliardy dolarów kupowali tysiące sztuk drogocennej biżuterii, wyprawiali amerykańskim celebrytom najdroższe imprezy w Las Vegas i obsypywali ich prezentami, np. podarowali znanej modelce przezroczysty fortepian.