Co mają wspólnego Leo Messi, Bractwo Muzułmańskie i Nicolas Sarkozy? To, że całą trójkę do niedawna utrzymywał wąsacz z wyraźną nadwagą i skomplikowanym życiem rodzinnym: przed laty zdradził własnego ojca, żeby zająć jego posadę, a potem sam nie mógł być pewny jak długo ją utrzyma, bo z trzema żonami spłodził aż 24 dzieci. Dziś gwiazdy piłkarskie, religijni radykałowie i byli szefowie europejskich rządów mogą już odetchnąć z ulgą, bo ich pensje wydają się niezagrożone – Hamad bin Khalifa, emir Kataru, oddał właśnie władzę księciu Tamimowi.

Katar futbolNa szczęście kibiców nie trzeba importować (Fot. fchmksfkcb/Flickr)

Katar to najbogatszy kraj świata. PKB na głowę wynosi 75 tys. euro rocznie, czyli dwa razy więcej, niż w Stanach Zjednoczonych i aż dziesięciokrotnie więcej niż w Chinach. Ale jeżeli odjąć pracujących w półniewolniczym trybie imigrantów z Azji, oraz zagranicznych specjalistów z Europy, to okazuje się, że wśród niespełna ćwierć miliona obywateli ten wskaźnik szybuje aż do bajecznych 525 tys. euro rocznie. I to przy praktycznie zerowym bezrobociu i gwarancji zatrudnienia do końca życia. Państwo zarabia na ogromnych złożach gazu ziemnego, a następnie dzieli się z własnymi mieszkańcami w prosty sposób: emir oddaje grunty w dzierżawę wieczystą swoim poddanym, ci stawiają na nich budynki, w których przestrzeń biurową wynajmuje potem… sam władca. A przecież jeszcze pod koniec lat 90., musiał prosić społeczność międzynarodową o pożyczki, żeby móc w ogóle wypłacić pensje swoim urzędnikom.

Od bezkrwawego zamachu stanu w 1995 r. Hamad dokonał prawdziwego cudu. I, wbrew pozorom, nie jest nim komercjalizacja złóż gazu. Katarczycy doskonale zdają sobie sprawę, że ich bogactwa naturalne w końcu się wyczerpią, a wtedy będą musieli stawić czoła nieciekawym faktom – 93 proc. żywności musi być importowane, a woda pitna pozyskiwana jest w wyjątkowo drogim procesie odsalania. Dlatego prawdziwym sukcesem ustępującego właśnie emira, jest realizacja celu, który postawił sobie jeszcze przed przejęciem władzy, a konkretnie w trakcie irackiej inwazji na Kuwejt: przekształcenie zupełnie zapomnianego i nikogo nie interesującego Kataru w dyplomatyczną potęgę.

W swoim własnym regionie, miniaturowe państewko jest aż nadaktywne, mediując w niemal wszystkich konfliktach ostatnich lat i hojnie wspierając zawsze potrzebujących – a potem wdzięcznych – sąsiadów, np. obecny rząd Egiptu. Doha pośredniczy w kontaktach świata islamu z Zachodem (niedawno swoje oficjalne poselstwo otworzyli tu afgańscy talibowie, a europejscy dyplomaci przyznają po cichu, że niesamowicie usprawni to przyszłe rokowania), a ten ostatni dosłownie kupuje. Byli, ale wciąż wpływowi szefowie rządów są przez Katar hojnie opłacani – w zeszłym roku Tony Blair zarobił ponad milion funtów za niecałe trzy godziny „doradztwa”. Iñaki Urdangarín, zamieszany w skandal korupcyjny zięć króla Hiszpanii, schronił się przed pytaniami prasy właśnie w gościnie u Hamada. Gabinety władzy w Paryżu, Berlinie, czy Londynie są bardziej dostępne dla wysłanników znad Zatoki Perskiej, niż przedstawicieli niektórych krajów europejskich. A pieczątkę Kataru można już znaleźć na niejednym symbolu: emirat jest właścicielem między innymi legendarnego londyńskiego Harrodsa, nowojorskiego Tiffany’ego, czy włoskiego Valentino. Słynny Shard, najwyższy budynek w Europie, też powstał za bliskowschodnie pieniądze.

Jednak katarskiego rozmachu nic nie obrazuje bardziej niż futbol. I to wcale nie skupowanie kolejnych klubów, czy kuriozalna organizacja Mistrzostw Świata w 2022 roku (temperatury podczas meczów sięgną ponad 40 stopni, więc na stadionach będzie zamontowana klimatyzacja – zarówno na trybunach, jak i murawie), tylko bajeczny program Aspire. Piłkarskie tradycje w emiracie są żadne, a poziom jego reprezentacji żałosny, ale dwór królewski za wszelką cenę chce uniknąć kompromitacji na własnym Mundialu, więc za ogromne pieniądze prowadzi akcję rekrutacyjną na całym świecie. W ciągu ostatnich pięciu lat, w Afryce, Azji i Ameryce Łacińskiej na ponad 800 boiskach testowano aż 2 mln piłkarzy w wieku 13-15 lat. System jest wręcz niewiarygodny, co roku z każdego kraju, w którym działa Aspire, wybieranych jest pół setki najlepszych chłopców, którzy rozgrywają między sobą mecze, żeby trenerzy mogli spośród nich wybrać najbardziej obiecującą trójkę. Następnie ci szczęśliwcy, razem z kolegami z innych państw, którzy przeszli identyczne sito, wysyłani są do Dohy, gdzie wspólnie muszą stawić czoła młodzieżówkom znanych europejskich klubów, np. Bayernu Monachium. Ci, którzy się sprawdzą, są wysyłani na dalsze treningi do centrum szkoleniowego w Senegalu, nad którym swoją pieczę rozciągnęła FC Barcelona. Prezes mistrzów Hiszpanii, Sandro Rosell, jest równocześnie odpowiedzialny za rozwój Aspire, a klub chętnie dzieli się z Katarczykami swoimi legendarnymi metodami szkoleniowymi, bo w ramach umowy będzie mógł później rekrutować najlepszych uczestników programu. Taki sam cel przyświeca zresztą emiratowi – chłopców, którzy sprawdzą się w Aspire, dwór będzie kusił ogromnymi pensjami, za które mają się oni zgodzić na przyjęcie obywatelstwa i założenie narodowych barw kraju w 2022 roku. Katar reprezentację na własny Mundial sobie po prostu kupuje.

Sport to zresztą konik nowego władcy. Tamim jest przewodniczącym Katarskiego Komitetu Olimpijskiego, wpływowym członkiem MKOl-u, oraz szefem ekipy przygotowującej kraj na Mundial. Ponoć jest zażartym tenisistą. Czwarty syn Hamada i drugi, którego ustępujący emir ma ze swoją ulubioną żoną Mozah (którą wtajemniczeni dyplomaci nazywają „prawdziwym motorem krajowej polityki”) ma dopiero 33 lata i jest jedynym bliskowschodnim władcą urodzonym już po narodzinach własnego kraju. Jak wielu kolegów, kształcił się w elitarnej szkole z internatem w Anglii, jest też absolwentem tamtejszej akademii wojskowej w Sandhurst. Od kiedy został oficjalnie namaszczony na następcę przed równo dziesięcioma laty, wykazuje się odpowiedzialnością: policja miesiącami przyglądała się bezradnie, jak książę Jaled rozbija się po stolicy, jakby była torem wyścigowym, ale po dyskretnej wiadomości do następcy tronu, jego brat natychmiast zwolnił.

Wszystko ponad to, jest już niestety jedynie spekulacją, bo nowy emir bardzo chroni swoją prywatność i nie wychyla się z własnymi poglądami. Zachodni dyplomaci informują po cichu, że Tamim łączy parcie na nowoczesność, z twardym konserwatyzmem. Podobno jest pod wpływem wahabitów z Arabii Saudyjskiej, choć rzekomo tych bardziej liberalnych. Na pewno wyjątkowo blisko mu do egipskich Braci Muzułmańskich, których wspierał w trakcie Arabskiej Wiosny, oraz po. Choć WikiLeaks ujawniło amerykańską depeszę, gdzie Tamim mówi wysłannikom Waszyngtonu, że „Baszar al-Assad to przyjaciel”, to od wybuchu wojny domowej w Syrii, emirat finansuje broń dla powstańców. Choć anglojęzyczna wersja należącej do Kataru telewizji Al Jazeera jest wzorem dociekliwego dziennikarstwa, to już jej edycja arabska od dwóch lat kompromituje się coraz bardziej nienawistnymi i jak najdalszymi od obiektywizmu relacjami wobec szyitów – w zeszłym miesiącu przeprowadziła nawet sondę, w której pytała czy są oni winni wojnie domowej w Syrii. Dyrektor stacji podał się zresztą do dymisji, ale tylko po to, żeby dostać posadę w nowym rządzie. Z drugiej strony, w zeszłym tygodniu Tamim powiedział publicznie, że „odrzuca religijne podziały w świecie arabskim”.

Te sprzeczne sygnały to zresztą znak firmowy Kataru. Władza od lat obiecuje wolne wybory do parlamentu, ale jak na razie się nie odbyły. Kiedy ktoś ośmieli się nieco skrytykować dwór, ten przestaje od niego wynajmować powierzchnię biurową i pilnuje, żeby nie zrobiły tego inne firmy. Choć emirat wspierał absolutnie wszystkie bunty w trakcie Arabskiej Wiosny, to na własnym podwórku na liberalizm nie pozwala – poeta Mohammed al Ajami, który opublikował wiersz wychwalający bunty, został skazany na 15 lat więzienia. Głosów w jego obronie na próżno jednak w Katarze szukać: bogaci rewolucji nie robią.

No. Ale polskiego czytelnika to nie interesuje.

9 odpowiedzi

  1. „Podobno jest pod wpływem wahabitów z Arabii Saudyjskiej, choć rzekomo tych bardziej liberalnych”.
    Liberalny wahabita, dawno się tak nie uśmiałem. Dzięki za kolejny tekst. Jak zwykle mało interesujący 😉

  2. „emirat jest właścicielem między innymi legendarnego londyńskiego Harrodsa, nowojorskiego Tiffany’ego, włoskiego Valentino, czy niemieckiego Porsche.” – posiadanie kilku, czy nawet kilkunastu procent akcji czyni właścicielem? no, to jest news.

  3. A możesz napisać o którą markę konkretnie chodzi? Ja wiadomość stanie posiadania podaję za „El Pais”, może za bardzo zaufałem.

  4. Dzięki, poprawione – Porsche już się nie pojawia w tekście.

    Pzdr

  5. Ale jaki właściwie ma cel ta futbolowa ofensywa emira oprócz rozrywki dla niego i jego ludu?

Możliwość komentowania została wyłączona.