#EnaZeda w Tunezji, #AnaKaman w Palestynie, #MeshBasita w Libanie. To wszystko lokalne, arabskie hasztagi wpisujące się w ruch #MeToo. Problem molestowania seksualnego jest ponadnarodowy, ale mieszkanki Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu muszą się w takiej sytuacji często mierzyć z dodatkową przeciwnością: własną rodziną. Swoiście pojmowany honor i nieprzepracowana rewolucja seksualna powodują, że kobiety z tych regionów padają często ofiarami swoich krewnych – bez względu na to, czy są makijażystkami z Palestyny, czy księżniczkami z Dubaju.