W północnokoreańskiej kinematografii rzeczywistość często przebija fikcję. Syn dyktatora ekranizujący opery rzekomo napisane przez tatę. Aktor upodobniony do niego kilkoma operacjami plastycznymi, o którym po wcieleniu się w rolę przywódcy słuch ginie. Uznany reżyser z innego kraju porwany i torturowany przez kilka lat, żeby nakręcił ludowy odpowiednik Godzilli. To tylko kilka prawdziwych historii towarzyszących produkowaniu filmów przez Koreańską Republikę Ludowo-Demokratyczną.