Ilustracja: Ada Jarzębowska

Śmieć na Nilu

Chrześcijanie śmieciarze, ratujący egipską stolicę przed utonięciem w morzu odpadów, są powszechnie pogardzani. Trudno tylko powiedzieć, czy bardziej z powodu zawodu, czy wyznania.
Autor
Jakub Krzyśka

REPORTAŻ JEST DOSTĘPNY TAKŻE W WERSJI AUDIO (CZYTA KAMILA KALIŃCZAK):

Wąska i wyboista ulica wspina się po zboczu. Taksówkarze rzadko zgadzają się na kurs do tej dzielnicy, pozostaje więc popularna w Kairze motorowa riksza, czyli tuktuk.

Kierujący nią 10–letni chłopiec mija otwarte blaszane bramy prowadzące do warsztatów i fabryczek. Na Wzgórzu jest ich około tysiąca, w odrapanych halach, przerdzewiałych garażach, pod prowizorycznymi wiatami.

Widać hałdy śmieci, wysięgniki, platformy, stare wanny, w których śmieciarze czyszczą i przetwarzają odpady. Ściśnięta na sześciu kilometrach kwadratowych społeczność, każdego dnia pochłania średnio sześć tysięcy ton plastiku, metalu, papieru, bioodpadów.

Ludzie, którzy je tu zwożą, mają na przedramionach wytatuowane równoramienne krzyże. To znak Koptów, potomków starożytnych Egipcjan, którzy przyjęli chrześcijaństwo.

Na Wzgórze Mokattam we wschodniej części Kairu bieda przygnała pierwszą setkę osadników z ich rodzinnego południa kraju w latach 40. ubiegłego wieku. Dziś na tych zboczach, według różnych szacunków, mieszka ich od 80 do nawet 150 tysięcy.

Od innych mieszkańców egipskiej stolicy odróżnia ich religia, ale też tradycyjna ścieżka zawodowa, na którą niektórzy wstępują już w wieku pięciu lat i z powodu której są w mieście nazywani Zabbalinami, „śmieciarzami”.

Za jedno i drugie płacą wysoką cenę.

 

* * *

 

Na ulicy zaparkowana ciężarówka załadowana jest skrępowanymi szmatami, obok stoi skuter przytłoczony kilkumetrową stertą kartonów. W bramie zbiornik z brunatną cieczą, gdzie ląduje szkło. Na chodniku siedzi grupa osób w różnym wieku i gołymi rękoma segreguje zawartość czarnych worków ze zmieszanymi odpadami.

Pracują bez zabezpieczeń. W pandemii też tak było, chociaż zabierali odpady ze szpitali. Ale nie potrzebują współczucia, potrafią przerobić śmieci na nowy przedmiot w ciągu kilku godzin – komentuje Andruu, gorliwy chrześcijanin zatrudniony w lokalnym oddziale globalnej organizacji GS1, która obowiązkowo rejestruje wszystkie kody kreskowe w kraju.

Według badań amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska, Egipt to państwo, w którym gospodarka odpadami, a właściwie jej brak, jest problemem systemowym: wielkie wysypiska zmieszanych śmieci nie mają instalacji do odsysania gazów cieplarnianych, nie istnieje zorganizowany recykling na większą skalę.

DZ Egipt 1
Autorka ilustracji: Małgorzata Suwała

W Mokattam to jak opowieści z innego świata – na Wzgórzu odzyskuje się surowce z 90 proc pozyskanych odpadów. Skuteczność znacznie przewyższa wynik wielu krajów OECD, choć recykling odbywa się w prymitywnych warunkach, bez nowych technologii.

Andruu puka w butelkę, z której popija wodę i tłumaczy: – Plastik z butelek przerabiają tu na granulat i rodzaj makaronu. Odkupują je Nestle, Pepsi i inne koncerny.

Pokazuje na mijaną szopę: – To z pojemników po oleju. Po spłaszczeniu nadają się do łatania dachów i ścian, a interes jest na miedzi, jeśli da się ją odzyskać.

I dalej wylicza: – Ktoś wytwarza wieszaki na ubrania “Made in Egypt” i sprzedaje do sklepów w Kairze. Ktoś inny produkuje krzesła. A najbardziej dochodowe jest aluminium. Sprzedają je u nas, na rynek wewnętrzny, albo do Europy, czy Chi. Za tonę można dostać pięć razy więcej, niż za plastik. Jak dobrze pójdzie, bo to trochę jak gra na giełdzie, dużo wahań i spekulacji.

W Mokattam powtarzają się nieotynkowane domy ze znakiem krzyża, odrapane i pobazgrane mury, powyginane parkany. Sklepy, salony kosmetyczne i kawiarnie mają kolorowe, ale wyblakłe szyldy. Rozgrzane owoce leżą w skrzynkach na ziemi, a zapylone chleby na półkach przy jezdni. Palący sziszę mężczyźni siedzą na połamanych krzesełkach i brudnych kanapach. Wszędzie dookoła pełno jest śmieci, nawet jeżeli spakowanych, to potęgujących wrażenie ubóstwa.

Rzeczywiście, większość Koptów mieszka w slumsach i zbiera śmieci, ale niektórzy są majętni – opowiada jednak Andruu – Każda rodzina ma swoje sposoby na zdobycie surowców, czasami nawet płacą za to, aby móc odbierać odpady, a klientów dziedziczy się po ojcu. Na recyclingu można nieźle zarobić, nawet 500 dolarów na miesiąc. A płaca minimalna u nas to niecałe 200 dolarów.

Andruu podaje kwoty w dolarach amerykańskich, bo kilkudziesięcioprocentowa inflacja sprawia, że funt egipski nie jest najlepszą walutą do rozliczeń.

Ludność Egiptu liczy ponad 114 milionów, z czego ponad 22 miliony zamieszkują aglomerację Kairu. Do 2050 roku ta liczba podwoi się, a wraz z nią ilość wytwarzanych śmieci.

 

* * *

 

Rozpięta pałatka zakrywa wejście do szopy, z której dochodzi zwierzęcy kwik.

Świnie też są włączone w recykling, Zabbalini karmią je resztkami – opowiada Andruu.

W Mokattam hoduje się też krowy, kozy, kury i indyki. Oraz gołębie, które nie tylko zapewniają bogaty w fosfor nawóz, ale uzupełniają też miejscową kuchnię. Hamam mashi to tradycyjne danie właśnie z gotowanego gołębia nadziewanego ryżem z przyprawami.

Najważniejsze pozostają jednak świnie – między innymi dlatego, że są symbolem problemów Mokattamu.

DZ Kair v2
Autorka ilustracji: Małgorzata Suwała

Metody stosowane na Wzgórzu są w oczach władz zacofane i stawiają Egipt w złym świetle. Dlatego w latach 2002–2017 kontrakty na wywóz i przetwarzanie odpadów komunalnych otrzymywali głównie kontrahenci zagraniczni. Wielkie śmieciarki nie mogły jednak swobodnie poruszać się po wąskich uliczkach Kairu, a brak segregacji przez samych mieszkańców powodował, że jedynie 15 proc. odpadów trafiało do recyklingu.

Śmieci zalegały w całym mieście, aż znów wróciły na Mokattam. Bez nich nie można wykarmić świń – komentuje Andruu. I wspomina też świńską grypę z 2009 r.

Choć w Egipcie liczba wykrytych przypadków była niska w porównaniu z innymi państwami, to władze podjęły radykalną decyzję i wbrew zaleceniom Światowej Organizacji Zdrowia, nakazały wybić całą trzodę chlewną w kraju. Dotknęło to niemal wyłącznie Zabbalinów, którzy jako chrześcijanie mają w Egipcie w zasadzie monopol na hodowlę zwierząt uznawanych przez islam za nieczyste.

Bez nich dzieci nie miały wystarczająco dużo białka w posiłkach, na Wzgórzu zaczęły zalegać resztki organiczne i aż do odbudowania hodowli zniknęło jedno z ważnych źródeł dochodów, którego nie uzupełniły mniej opłacalne inne zwierzęta.

Mięso jest głównie sprzedawane do kurortów nad Morzem Czerwonym, tam jest duże zapotrzebowanie na wieprzowinę – tłumaczy Andruu – Świnie są nieczyste dla muzułmanów, tak? A jednak czyszczą stolicę Egiptu ze śmieci produkowanych przez ludzi różnych religii. Dzięki Koptom.

 

* * *

 

Zanim Egipt z krainy dawnych bóstw faraonów zmienił się w państwo islamskie, przez jakiś czas był właśnie chrześcijański.

W 312 r., przed bitwą, która ostatecznie przyniosła mu władzę, Konstantyn Wielki miał objawienie – wizję zwycięstwa pod znakiem krzyża. Dlatego rok później zezwolił na swobodę wyznania chrześcijaństwa w całym Cesarstwie Rzymskim. W tym i Egipcie.

Prowincja przechodziła kryzys, dawna wiara podupadała, nowa trafiła na żyzny grunt. W chwili decyzji Konstantyna co piąty Egipcjanin był chrześcijaninem, po dekadzie już niemal co drugi, a przed upływem stulecia już ponad trzy czwarte osób modliło się tu pod krzyżem.

Jedną z najpopularniejszych świętych Kościoła do dziś pozostaje zabita wtedy za wiarę Katarzyna Aleksandryjska. Tyle, że w rzeczywistości nigdy nie istniała – jej legenda jest oparta na historii Hypatii, wybitnej matematyczki i astronomki, oraz jednej z ostatnich przedstawicielek pogańskiego neoplatonizmu, którą w 415 r. zlinczował tłum fanatyków, tyle że właśnie chrześcijańskich. Im silniejsza była nowa wiara, tym częściej jej wyznawcy niszczyli dawne świątynie, ośrodki starożytnej myśli filozoficznej i biblioteki.

W latach 639–641, Egipt został podbity przez wyznawców nowej, powstałej ledwie trzy dekady wcześniej religii: islamu.

Arabowie zastąpili Aíguptos, czyli grecką nazwę Egiptu, arabskim al Qibt. To źródło słowa “Kopt”, choć początkowo oznaczało ono wszystkich Egipcjan — zarówno chrześcijan, jak i muzułmanów. Dopiero sześć wieków później zaczęto go utożsamiać z wyznawcami Jezusa, a Kościół Egipski stał się Kościołem Koptyjskim.

Koran nakładał na „ludy Księgi”, czyli żydów i chrześcijan, dodatkowy podatek, którego można było jednak uniknąć przechodząc na islam, dlatego przy dawnej wierze pozostawali głównie zamożni Koptowie. Dzięki temu przez następne kilka wieków, gdy władze z jakiegoś powodu zaczynały utrudniać im życie, wykorzystywali pozycję finansową i koneksje polityczne do poprawy swojej sytuacji.

Stali się taką nierozerwalną częścią społeczeństwa, że gdy w 1919 r. w Egipcie wybuchła skierowana przeciw rządzącym Brytyjczykom rewolucja, to powstańcy występowali pod flagą, na której obok siebie widniały półksiężyc i równoramienny krzyż.

 

* * *

 

Amira, 29–letnia muzułmanka w hidżabie zakrywającym włosy, śmieje się, że nie przeszkadza jej wieprzowina.

Wzgórze Śmieci odwiedza po raz pierwszy, po zobaczeniu w Internecie sklepu z biżuterią wykonaną z odzysku, np. zużytych kapsułek do kawy. Ale do Kairu przeprowadziła się z 200–tysięcznej miejscowości w Górnym Egipcie, gdzie niemal połowa mieszkańców to Koptowie.

W czasach szkolnych miałam do wyboru dwie grupy rówieśniczek. Chrześcijanki, albo konserwatywne muzułmanki, które chodziły w nikabach zakrywających całą twarz poza oczami – wspomina dziewczyna – Zazdrościłam chrześcijanom wspólnoty. Organizowali imprezy, różne wycieczki i wyjazdy, za symboliczną opłatą można było nocować u Koptów w innych miastach. Brałam udział w tych wyjazdach. Mój najlepszy przyjaciel z dzieciństwa jest chrześcijaninem, kilka bliskich koleżanek też.

Wspomina sytuacje jeszcze z rodzinnych stron, gdy koptyjski chłopak żenił się z dziewczyną z zagranicy. Ksiądz przed ołtarzem odmówił udzielenia im ślubu, bo jego zdaniem panna młoda miała suknię odkrywająca za dużo ciała, co nie przystawało do miejscowych norm. Amira poprosiła o interwencję ojca, bo muzułmanie nie mieli nic do stracenia w konfrontacji z duchownym. W końcu udało im się go przekonać, żeby poprowadził ceremonię, jeżeli panna młoda okryje się płaszczem.

Nieraz bawiłam się na koptyjskim weselu i śpiewałam religijne pieśni. A mój psycholog mówił, że mam zerwać z chrześcijanami, bo przez to mam depresję – opowiada. Ostatecznie zmieniła terapeutę i teraz na sesjach spotyka się z Europejką.

Gdyby jednak sama chciała wziąć ślub z chrześcijaninem, to by nie mogła: miejscowe prawo zabrania muzułmankom wychodzenia za kogoś innego wyznania, chociaż mężczyznom na to zezwala. W tym drugim przypadku potomstwo pary jest formalnie zawsze uznawane za wychowywane w islamie. Ale gdyby rodzice przeszli na inne wyznanie, to wówczas ich małżeństwo zostanie uznane za nieważne, a dzieci za nieślubne.

Spójrz na różnice między sytuacją chrześcijan teraz a wcześniej – włącza się do rozmowy Juusuf, nauczyciel arabskiego, który udziela prywatnych lekcji obcokrajowcom. Na wewnętrznej stronie nadgarstka ma wytatuowany równoramienny krzyż. – Czy poprzedni rząd wyraziłby zgodę na naloty egipskich myśliwców bojowych na bazy dżihadystów w Libii? – emocjonuje się.

Chodzi mu o sytuację z 2015 r., gdy członkowie tak zwanego Państwa Islamskiego uprowadzili 21 Koptów do ogarniętej wojną domową Libii i przeprowadzili tam na nich zbiorową egzekucję. W odpowiedzi egipskie lotnictwo przeprowadziło nalot na ich obóz i tak samo zachowało się dwa lata później, kiedy terroryści zaatakowali kościoły w Kairze i Aleksandrii. Dar al–Ifta, instytucja wydającą w Egipcie edykty i fatwy, czyli islamskie opinie prawne, nazwała działania wojska „odwetem za zdradzieckie ataki na bratnią społeczność chrześcijańską”.

Gdy Juusuf mówi o „poprzednim rządzie”, to ma na myśli Bractwo Muzułmańskie.

W 2011 r. uliczna rewolucja obaliła rządzącą Egiptem od uzyskania niepodległości dyktaturę wojskową. Wybory wygrało wtedy Bractwo Muzułmańskie, konserwatywna organizacja społeczna, której część działaczy sprzeciwia się świeckiemu państwu i chce je podporządkować zasadom religijnym. Dla Koptów oznaczało to wyraźne pogorszenie życia. W 2013 r. w mieście Dalga, gdzie żyje ponad 20 tys. chrześcijan, przedstawiciele Bractwa Muzułmańskiego spalili klasztor oraz zażądali zapłaty podatku dżizja: od 20 do 50 euro na rodzinę.

W tym samym roku wojsko przeprowadziło jednak zamach stanu i ponownie objęło władzę, a Bractwo Muzułmańskie zostało uznane za organizację terrorystyczną.

Na czele Egiptu stanął generał Abdel Fattah El Sisi, który rządzi już trzecią kadencję. Choć o jego pobożności świadczy zabiba (czyli zgrubienie skóry na czole, ślad po częstym dotykaniu głową ziemi podczas odprawianych pięć razy dziennie modlitw), to wśród Koptów cieszy się dobrą opinią.

Prezydent mówi o nas z sympatią, wspiera Kościół – przekonuje Juusuf. Choć dodaje: – No tak, ale jesteśmy w Kairze, a sytuacja chrześcijan jest gorsza w biedniejszych regionach, czyli na południu.

W Górnym Egipcie Muzułmańscy ekstremiści mają większy wpływ na niewykształconą ludność, a urzędnicy pod ich naciskiem blokują budowę nowych kościołów wioskach. Na prowincji jest też mniej bezpiecznie, a na prześladowania ze strony służb bezpieczeństwa, niekiedy brutalne, narażeni są zwłaszcza prozelici, którzy z islamu przeszli na chrześcijaństwo.

Ramy Kamel, koptyjski obrońca praw człowieka nagłaśniający ataki islamistów na kościoły, został w 2019 r. a aresztowany za „rozpowszechnianie fałszywych informacji i przynależność do organizacji terrorystycznej”. Siedział w izolatce, zanim w końcu wypuszczono go po trzech latach.

 

* * *

 

Zamówienie taksówki na szczyt Mokattam nie jest tak proste jak na dole, w mieście. W aplikacji telefonu widać jak kolejne auta dojeżdżają do stóp Wzgórza i zawracają. Operacja udaje się dopiero przy siódmym podejściu.

Siedząc w samochodzie, Amira komentuje: – Nie chciałabym tu mieszkać. Nie dziwię się, że nikt nie chciał po nas przyjechać.

Śmieci, fetor, muchy, nędzne budynki. Nie wiadomo, co z tym zrobić – Andruu nie zaprzecza, że osada na stoku Mokattam to problem dla władz stolicy – Smród i bałagan na wysypiskach, to źle wygląda, tak? Co jakiś czas Koptom grozi wysiedlenie na obrzeża Kairu. Na pustynię, byle dalej od miasta.

Zabbalini nie zgadzają się przeprowadzkę. Muszą być blisko centrum, potrzebują szybkiego dostępu do odpadów. I są gotowi walczyć o swoje interesy.

Od kilkunastu lat działa syndykat, w którym zarejestrowano firmy zajmujące się śmieciami i zatrudniające pracowników. Organizacja dba też o wizerunek zawodowy śmieciarzy. Jej szef, chrześcijanin Shehata El Mekades, w wywiadzie dla serwisu informacyjnego Erem News komentował egipski serial satyryczny „2 fi al–Sandouq” czyli „Dwóch w pudełku”. Krytykował drwiny z osób zajmujących się odpadami, z ich niskiej pozycji społecznej, zapachu i innych cech. Zapowiedział monitorowanie serialu i złożenie pozwu, jeśli fabuła nawiąże do jego osobistej historii.

Przywiązanie do Wzgórza i pracy to jedna z pułapek społeczności śmieciarzy. Trudno jest porzucić pokoleniowe dziedzictwo, przekwalifikować się.

Ale zintegrowana społeczność Zabbalinów to gwarancja przetrwania, bo wielu z nich uważa, że państwo rozmyślnie im nie pomaga, nie zapewnia infrastruktury, mediów czy opieki zdrowotnej. Świat ludzi w Mieście Śmieci nie powinien sprawiać kłopotów. Ma być samowystarczalny jak doskonały recykling, nie wytwarzać resztek, nie generować potrzeb, nie kłuć w oczy spragnionych piękna turystów.

I znać swoje miejsce w społeczeństwie.

Reportaż powstał dzięki wsparciu odbiorców w serwisie Patronite. Możesz do nich dołączyć tu: https://patronite.pl/dzialzagraniczny

Dziękuję!

Jakub Krzyśka

Absolwent Polskiej Szkoły Reportażu, publikował w „Dużym Formacie” i „Tygodniku Powszechnym”. Finalista konkursu pełnometrażowego SCRIPT PRO 2023, pracuje nad scenariuszami w Szkole Wajdy. Pasjonat języków obcych i podróży przez kultury i kontynenty.