Walace de Brito Trindade ceni sobie ostentacyjny sznyt. Wśród znajomych nie bez powodu ma pseudonim Lacosta: na Facebooku jeszcze do niedawna prezentował własne zdjęcia w ubraniach głównie tej firmy (której pisownia nazwy różni się oczywiście jedną literą od ksywy entuzjasty) i z paradnymi dodatkami jak złote paski, drogie zegarki, czy modne czapki. Niestety, modniś musiał właśnie usunąć konto, bo nie wszyscy podzielali jego gust do innych akcesoriów, z którymi pozował na fotografiach – pistoletów, karabinów maszynowych i… granatnika. Walace to bowiem jeden z bardziej poszukiwanych bandytów w Rio de Janeiro, kontrolujący handel narkotykami w faveli Serrinha na północy miasta: policja podejrzewa go o zlecenie przynajmniej tuzina morderstw i oferuje nagrodę pieniężną za pomoc w jego schwytaniu.

Lokalne media ujawniły w tym tygodniu, że śledczy zaczęli deptać Lacoście po piętach właśnie dzięki jego niefrasobliwości w internecie. Którą wykazują się też inni miejscowi przestępcy – funkcjonariusze zidentyfikowali już kilkunastu kolejnych podejrzanych, którzy zamienili Facebook w wirtualne pole wojny. Członkowie rywalizujących grup Terceiro Comando Puro i Comando Vermelho bez zahamowań wrzucają do serwisu społecznościowego swoje zdjęcia z bronią, wygrażają przeciwnikom, kolegom życzą szczęścia w strzelaninach, oraz z dużą dokładnością opisują walki o terytorium. Robiąc przy tym straszliwe błędy ortograficzne.

Być może bandytom wydawało się, że ich internetowa aktywność przemknie niezauważona, skoro są jedynie drobnymi płotkami. Trudniej jednak zrozumieć ich kolegę po fachu, który w serwisach społecznościowych szeroko informuje o swoim życiu prywatnym, chociaż jest synem najbardziej poszukiwanego przestępcy na świecie. I nie kryje, że chce iść w ślady ojca.

Mis GuzmanaTen miś nikomu krzywdy nie zrobi. Jego właściciel już za to chętnie (Fot. Alfredo Guzmán/Twitter)

Serafin ma szczęście w nieszczęściu. Chociaż w listopadzie aresztowano go w Arizonie, to przynajmniej w amerykańskim więzieniu przeczeka gniew ojca. Ismael Zambada García jest jednym z liderów Kartelu z Sinaloa, najpotężniejszej grupy przestępczej w Meksyku, a do zachowania ścisłej dyskrecji przykłada tyle samo zachodu, co do szmuglowania narkotyków. Jego potomek najwyraźniej nie odziedziczył tej cechy, bo na swoich publicznie dostępnych kontach na Facebooku i Twitterze chwalił się między innymi fotografiami pozłacanych karabinów maszynowych, piramid ułożonych z tysięcy banknotów o nominałach 500 peso (prawie 120 PLN), toreb foliowych napakowanych marihuaną i kolegów po fachu.

Ci ostatni pewnie mieliby Serafinowi za złe niedyskrecję, gdyby… sami nie robili tego samego. Jego starszy brat Ismael najwyraźniej dokumentuje życie rodzinne narkobaronów, skrupulatnie wrzucając do siebie fotografie z przyjęć urodzinowych, pogrzebów, wizyt w kasynie i kościele. Jednym z jego internetowych znajomych jest Rodrigo Aréchiga Gamboa, powszechnie znany jako szef grupy płatnych zabójców na usługach Kartelu z Sinaloa – w zeszłym miesiącu został aresztowany w Amsterdamie, a jego identyfikacji na pewno nie utrudniło to, że morderca z upodobaniem wrzucał na Facebooka własne portrety. Szczególnym zainteresowaniem cieszyło się zdjęcie, na którym pozuje wspólnie z Paris Hilton.

Największe zdumienie musi budzić jednak aktywność Alfredo Guzmána. To syn El Chapo, „Małego”, który wbrew niskiej posturze jest dziś najpotężniejszym przestępcą na świecie, szefem Kartelu z Sinaloa i przełożonym ojca Serafina. Od kiedy Amerykanie zabili Osamę ben Ladena, to właśnie Guzmán zajął jego miejsce na liście najbardziej poszukiwanych: za pomoc w jego schwytaniu USA oferują 5 mln dolarów, a Meksyk dorzuca kolejne 2. El Chapo zajmuje 67. pozycję na liście najbardziej wpływowych ludzi na świecie magazynu Forbes – oprócz niego, jest tam tylko dwóch innych Meksykanów, obecny prezydent Enrique Peña Nieto i Carlos Slim, najbogatszy spośród miliarderów. Mały potrafi zagrać policji na nosie. W 2007 r. z fanfarami ożenił się po raz drugi: z byłą miss piękności, którą dwa lata temu przed porodem wysłał do… Los Angeles. Chociaż śledczy siedzieli na karku szczęśliwej mamie i świeżo narodzonym bliźniakom, to nie zdołali namierzyć samego Guzmána, mimo że w środowisku przestępczym dość szeroko krąży informacja, że ukrywa się w Petén, departamencie Gwatemali położonym pomiędzy Meksykiem a Belize. El Chapo umie zachowywać dyskrecję.

Alfredo jednak nie. Na Twitterze dumnie prezentuje zdjęcia z wakacji nad morzem, fotografie inkrustowanych srebrem pistoletów, karabinów maszynowych, walizek pieniędzy, luksusowych samochodów, pasów startowych wyciętych w lesie, awionetek wypełnionych jak sam pisze „towarem”. Nie zadaje sobie trudu, żeby maskować twarze własnych kochanek, albo muzyków grających na organizowanych przez niego imprezach. Szczególnie chętnie dokumentuje życie własnego tygrysa-maskotki. Na jednej z fotografii widać tablicę z nazwą miasta, a pod spodem komentarz: „Moja ukochana ziemia, czeka mnie biba”.

Mimo takiej rażącej niedyskrecji Alfredo pozostaje nieuchwytny. Zresztą podobnie jak jego równie swobodnie tweetujący brat Iván. Trudno się pozbyć wrażenia, że meksykańskie służby mundurowe są żenująco nieudolne. Do takiego samego wniosku doszło wielu mieszkańców stanu Michoacán, od zeszłego roku samodzielnie zwalczających przestępców w prawdziwym pospolitym ruszeniu. W styczniu, kiedy walki z surrealistycznym kartelem Templariuszy przybrały na sile, rząd zaczął przymusowo rozbrajać obywatelskie milicje. Choć w tym czasie powinien chyba dokładniej śledzić serwisy społecznościowe, bo najmłodsze pokolenie Templariuszy jest tam równie aktywne, co rywale z Sinaloa. Melissa Plancarte, próbująca sił jako piosenkarka córka szefa grupy, wrzuca na Instagram zdjęcia z symbolami organizacji, a jej równie rozśpiewany brat Enrique komponuje piosenki o wyczynach ojca. Mało kto potrafi jednak przebić ich podwładnego. Długowłosy Broly Banderas skrupulatnie fotografuje każdy moment swojej przestępczej kariery, włącznie z tymi szokującymi: na jednym zdjęciu, ubrany w różową koszulę i srebrne kolczyki, pozuje z ofiarą porwania, a na innym prezentuje jej porzucone przy drodze martwe ciało. Do kolekcji najwyraźniej brakuje mu już tylko portretu z Paris Hilton.

No. Ale polskiego czytelnika to nie interesuje.

6 odpowiedzi

  1. Milionów, oczywiście. Roztargnienie, dzięki za zwrócenie uwagi.

    Pzdr

  2. Władze w Meksyku zmieniły zdanie odnośnie cywilnych oddziałów samoobrony. Teraz zamiast je rozbrajać planują je legalizować. Liderzy grup z Michoacan podpisali porozumienie z rządem kilka dni temu. Mają przejść pod skrzydła „rurales”, czyli pośrednio pod wojskową kontrolę.

  3. Gart:

    Wiem, ale chciałem tylko napisać o absurdalnej internetowej aktywności młodych bandytów, bez wdawania się w zbytnie dygresje.

    Pzdr

Możliwość komentowania została wyłączona.