– Te drogi budujemy wszyscy razem, za nasze wspólne pieniądze – wczorajsze słowa zebranych pod Sejmem przedsiębiorców odnosiły się do Polski, ale dziś najbardziej zgodziliby się z nimi młodzi Ugandyjczycy. Chociaż sytuacja jednych i drugich jest nieporównywalna. Polacy protestowali pod parlamentem, bo od pół roku nie otrzymali zapłaty za położenie autostrady między Krakowem i Rzeszowem. Afrykanie, z kolei, nie protestują przeciwko niczemu, tylko od kilku lat, za z trudem uzbierane pieniądze, budują infrastrukturę, której nikt by się wcześniej w Kampali nie spodziewał – publiczny skatepark.

W obchodzony dziś Światowy Dzień Deskorolki, Dział Zagraniczny przybija chłopakom piąteczkę.

Skatepark UgandaNie matura, lecz chęć szczera, zrobi z ciebie skatera (Fot. Yann Gross/”Uganda Skateboard Union”)

Jackson Mubiru był jednocześnie najszczęśliwszym i najbardziej zagrożonym dzieciakiem w Ugandzie. W kraju, który w statystykach siły nabywczej orbituje gdzieś wokół drugiej setki, chłopak z rolkami na nogach był królem dzielnicy. Nic dziwnego, że nie chciał ich nawet zdejmować i jeździł na nich do szkoły. Ale szosa łącząca jego dzielnicę z tą, gdzie chodził na lekcje, była polem popisowym kierowców, którzy przepisy drogowe uważali za mglistą koncepcję – Jackson każdego dnia ryzykował gwałtowne zakończenie kariery. Żeby podnieść umiejętności, w każdej wolnej chwili jeździł na autokarowy parking pod Stadionem Nelsona Mandeli, gdzie mógł szaleć do woli. Osiem lat temu, w drodze na miejsce, zatrzymał go nieznany samochód. W środku siedział Shael Swart, młody skater z RPA, który przyjechał do Kampali z pracującą tu matką. Swart nie mógł uwierzyć, że w Ugandzie też ktoś jeździ. Zaczął gorąco przekonywać nowego kolegę, że muszą zbudować rampę. Mubiru nie miał wtedy nawet pojęcia, co to słowo znaczy.

Pierwszy skatepark w Afryce Wschodniej powstał na skrawku ziemi w Kitintale, przedmieścia na północnym wschodzie Kampali. Kobiety robiące pranie, sprzedawcy placków, kury i kozy – wszyscy ze zdumieniem obserwowali, jak grupa dzieciaków wznosiła konstrukcję ze znalezionych w okolicy cegieł, a potem starannie kładła na jej powierzchni cement. Któregoś dnia, na placu budowy pojawiła się inspekcja skarbowa.
– Co stawiacie? – zapytał urzędnik.
– Wybieg dla krokodyli – odparował Mubiru.

Oficjele już nigdy nie wrócili.

W 2006 r., przyjaciele z pompą otworzyli skatepark. Miejscowy dom towarowy podarował im przy tej okazji dwie dwie proste deskorolki. Przez następne kilka miesięcy, miał to być ich jedyny sprzęt.

Niedługo później, Jackson poznał skatera Briana Lye. Kanadyjczyk pomógł mu założyć organizację pozarządową Uganda Skateboard Union. Dzięki pieniądzom od sponsorów z Kanady, USA, Japonii, Australii, Nowej Zelandii, a nawet Burkina Faso, udało się rozbudować skatepark i kupić porządne decki, trucki itd. Jackson organizuje cykliczne zawody i prowadzi zajęcia dla kilkudziesięciu dzieciaków z okolicy. W zeszłym roku, jeden z nich – Douglas Mwesigwa – pojechał nawet na konkurs do Niemiec. Zajął trzecie miejsce.

Kitintale from Yann Gross on Vimeo.

Deskorolka dotarła do Ugandy dzięki kilku innym biednym chłopakom, którym prawie 40 lat temu chciało się robić coś, co nikomu wcześniej nie przyszło nawet do głowy.

Sam sport narodził się w Stanach krótko po II Wojnie Światowej, ale w połowie lat 60. zamarł, głównie dlatego, że na prymitywnych deckach i kółkach nie dało się robić za wiele poza jeżdżeniem w tę i z powrotem. Dopiero w następnej dekadzie, kiedy do produkcji desek zaczęto używać nowoczesnych materiałów, ich popularność zaczęła się odradzać. Latem 1976 r., Kalifornię nawiedziła ogromna susza, władze stanu poleciły oszczędzać wodę i zakazały mieszkańcom napełniania licznych przydomowych basenów. Grupa biednych dzieciaków z zapuszczonej wówczas dzielnicy Venice w Los Angeles, zaczęła się do nich włamywać i robić pierwsze widowiskowe ewolucje. Kiedy zdjęcia z ich zabaw zaczęły trafiać do prasy, szał na deskorolkę błyskawicznie ogarnął cały kraj.

Stacy Peralta, wtedy jeden z członków ekipy, dziś ceniony dokumentalista, w 2001 r. nakręcił o tamtych wydarzeniach fantastyczny film:

Deskorolka stała się jednym z najpopularniejszych sportów ekstremalnych na świecie, bo kilkadziesiąt lat temu kilku chłopaków w Kalifornii miało zajawkę. Dziś, taką samą mają młodzi Ugandyjczycy. Może więc, za kilka lat zobaczymy niektórych z nich na X-Games.

No. Ale polskiego czytelnika to nie interesuje.

PS Pod tym adresem można znaleźć oficjalnego bloga ekipy, a pod tym, świetny fotoreportaż Yanna Grossa, który wyprodukował również zamieszczony wyżej filmik.

2 odpowiedzi

  1. Teraz już wiem skąd w grze „Tony Hawk Pro Skater” była dzielnica Venice 🙂 Czekam na Crocodile Pro Skater.

  2. No, Venice to legendarna miejscówka. Tyle, że teraz to całkowite przeciwieństwo obrazu z lat 70.

Możliwość komentowania została wyłączona.