Japończycy produkują najwięcej pornografii na świecie. Część z jej gwiazd robi później kariery w mainstreamie – większość trafia jednak do branży przez oszustwo, a opuszcza ją z depresją i alkoholizmem.

JapDo powstania tej produkcji wyjątkowo nie posłużył krótkoterminowy kontrakt (Rys. Kitao Shigemasa)

Policjanci w Tokio aresztowani w poniedziałek trzech mężczyzn, którzy mieli przez kilka lat zmuszać młodą kobietę do występowania w filmach pornograficznych. Oficjalnie zarzutem jest łamanie praw pracowniczych – zgodnie z miejscowym prawem, osoby zatrudnione w ramach kontraktów tymczasowych nie mogą być wbrew ich woli obligowane do wykonywania zleceń, które „godzą w moralność publiczną”. W rzeczywistości jest to pierwszy przypadek, gdy mundurowi zajęli się procederem powszechnie występującym w lokalnym światku filmów erotycznych.

Według japońskich organizacji praw człowieka, tylko w zeszłym roku skargi na zmuszanie do występowania w takich produkcjach złożyło ponad 100 osób. Co dziesiąta z nich to mężczyzna, bo w tutejszym przemyśle pornograficznym stale pracuje jedynie kilkudziesięciu aktorów, więc producenci pilnie potrzebują nowych twarzy. Oszustwo wygląda z reguły tak samo: zewnętrzna firma, prezentująca się jako agencja modelek, podpisuje umowę z kimś dopiero co wchodzącym w pełnoletniość, obiecując występu w reklamach i programach telewizyjnych. Dopiero po jakimś czasie wysyła taką osobę na plan filmu erotycznego, a w razie odmowy wzięcia udziału w kręceniu straszy zapisami o wysokich karach finansowych grożących za niewypełnianie warunków kontraktu. W wielu przypadkach oszuści grożą też swoim ofiarom, że nagromadzone przez nich w ten sposób długi będą musieli spłacać ich rodzice. Przerażeni taką perspektywą pokrzywdzeni ostatecznie godzą się na wystąpienie przed kamerą, a potem (z powodu dalszych gróźb i rosnącego wstydu przed ujawnieniem) pojawiają się w kolejnych produkcjach – kobieta, którą prześladowali aresztowani właśnie mężczyźni przez 5 lat musiała zagrać w aż 100 filmach.

Według najczęstszych szacunków, japoński rynek pornograficzny przynosi co roku równowartość 4,4 mld dolarów dochodu. Firmy produkcyjne wypuszczają w tym okresie około 20 tys. nowych filmów, a niektóre z występujących w nich kobiet płynnie przechodzą do mainstreamu: megagwiazda poprzedniej dekady Maria Ozawa jest celebrytką biorącą udział w programach telewizyjnych całej Azji Południowo-Wschodniej, Sola Aoi bez problemu dostawała role w kolejnych filmach oraz serialach, Mariko Kawana (robiąca przed laty karierę w gatunku Jukujo, gdzie dojrzałe panie uwodzą młodszych mężczyzn – w wielu takich produkcjach występują wątki kazirodcze) została pisarką, Aino Kishi zmieniła filmy klasy X na te klasy B, występowała w wrestlingu i grupie muzycznej, a w końcu udzieliła własnego nazwiska grze hazardowej na komórki. Zmarła przed ośmiu laty Ai Iijima tak często pokazywała się w najróżniejszych programach mainstreamowej telewizji omawiając wszelkie możliwe tematy, że młodsi widzowie nawet nie zdawali sobie sprawy z jej pornograficznej przeszłości, mimo że w 2000 r. napisała na ten temat autobiograficzną książkę przetłumaczoną na cztery języki, której sprzedało się łącznie 1,5 mln kopii.

Dla większości pracujących w branży dziewczyn (oraz chłopców) rzeczywistość nie jest jednak tak różowa. Według organizacji praw człowieka, niemal wszystkie aktorki trafiające na plan podpisują krótkoterminowe umowy z firmami zewnętrznymi- tego typu kontrakty nie są objęte zapisami prawa pracy, a związane nimi osoby nie są w zasadzie objęte żadnego rodzaju ochroną. Dlatego oszustom tak łatwo jest je zastraszać: w zeszłym roku jedna z takich pseudo agencji postanowiła nawet dla przykładu pozwać odmawiającą występowania przed kamerą kobietę o odszkodowanie w wysokości 24 mln jenów (równowartość 900 tys. złotych) za „stracone koszty produkcji”; sąd na szczęście uznał, że nie miała ona obowiązku zwracać tych rzekomych strat. Wykorzystując tę przewagę, producenci zmuszają aktorki do scen, w których nie chcą brać udziału, np. przedstawiających seks grupowy lub bez zabezpieczenia. Ofiary zgłaszające się do organizacji społecznych często cierpią z tego powodu na depresję, która nie omija także kobiet mogących się pochwalić „sukcesem” w branży – po przejściu na emeryturę w 2011 r. bardzo znana gwiazda Saori Hara przyznała, że tak często tłumiła to poczucie alkoholem, aż w końcu się od niego uzależniła.

Na całym świecie tylko w Korei Południowej mieszkańcy wydają więcej per capita na pornografię, niż w Japonii, przy czym często kupowane przez nich produkcje pochodzą właśnie z Kraju Kwitnącej Wiśni. Jedna z lokalnych gazet podaje, że ze względu na ogromną rotację w biznesie, co roku przed kamerami debiutuje niemal 6 tys. obywatelek tego kraju, czyli statystycznie w szeroko rozumianym filmie erotycznym wystąpi przynajmniej raz w życiu 1 na 200 Japonek. Można więc zgadywać, że depresje i alkoholizm nie znikną w najbliższej przyszłości z tej branży. Choć działania tokijskiej policji dają nadzieję, że kiedyś tak się w końcu stanie.

No. Ale polskiego czytelnika to nie interesuje.

5 odpowiedzi

  1. Mega wpis! Szczerze mówiąc nie miałam pojęcia, ale schemat „oszustwa” bardzo przypomina techniki wykorzystywane przez Yakuzę do ściągania do Japonii dziewczyn z Azji Południowo-Wschodniej w charakterze prostytutek. I ich niestety też nadal jest bardzo wiele…

  2. Retro:

    Nie napisałem, że Japończycy wydają per capita najwięcej, tylko najwięcej po Koreańczykach.

    „Japan comes in a distant second in per-capita spending ($157 in 2011) on pornography after voracious South Korea ($527), but when it comes to comparing the sizes of the countries’ homegrown porn industries, there’s no contest. So prominent is Japanese porn online and on DVD that claims of Japan, with a population less than half that of the U.S., producing twice as many adult movies as the States are not hard to believe.”

    Źródło:

    http://www.japantimes.co.jp/community/2014/01/13/issues/a-hard-days-grind-for-porns-professionals/#.V2Q2j7t97IX

    Oraz

    „At 35, Shimiken is the king of Japanese porn, a $20 billion industry that produces more than double the number of adult films that America doe”

    Żródło (bardzo ciekawy reportaż, polecam):

    http://www.gq.com/story/shimiken-japanese-porn-star-interview

    Nie wiem tylko skąd w powuższym liczba 20 mld, bo we wszystkich innych źródłach przewija się 4,4 mld. Może chodzi też o doliczony internet, sekskluby itd.

    Pzdr

  3. Iz:

    Tak, miałem też napisać o ściąganiu prostytutek (nie tylko z Azji, także Afryki, a nawet Europy Wschodniej), ale już w zeszłym tygodniu pisałem o współczesnym niewolnictwie, a handel żywym towarem wchodzi w tę właśnie kategorię, więc nie chciałem się powtarzać.

    Pzdr

Możliwość komentowania została wyłączona.