Jeżeli myjesz ręce mydłem Dove albo golisz się nakładając na twarz żel Gillette, jeśli na śniadanie zajadasz Nutellę, w ciągu dnia zakąszasz batony Marsa, a przed snem szorujesz zęby pastą Colgate to nieświadomie przyczyniasz się do wymierania orangutanów w Indonezji i prania brudnych pieniędzy w Kolumbii.

A żeby coś z tym zrobić, wystarczyłoby zrezygnować z sojowych wegeburgerów.

OrangutanTemu panu olej roślinny niestety nie służy (Fot. Patrick Bouquet/Flickr)

Trudno dziś zrobić zakupy w jakimkolwiek sklepie nie wrzucając do koszyka czegoś, co nie zawierałoby oleju palmowego – jest jednym z podstawowych elementów przy produkcji między innymi margaryny, ciasteczek, lodów, szminki, mydła, pasty do zębów, świeczek itd. Nawet jeżeli nie jest on wyszczególniony na liście składników, to prawdopodobnie i tak służy do wyrobu tych ostatnich, np. laurylosiarczanu sodu, kwasu stearynowego czy palmitynianu retinolu.

Niezwykła wszechobecność tej substancji to wynik naszej troski o własne zdrowie. W 2006 r. amerykańska Agencja Żywności i Leków nakazała przymusowe oznaczanie przyczyniających się do chorób serca tłuszczów trans na etykietach sprzedawanych w Stanach produktów spożywczych – produkujące je koncerny błyskawicznie porzuciły je więc na rzecz zdrowszych tłuszczów roślinnych. Kampanie promujące zbawienny wpływ miąższu olejowca gwinejskiego na nasz organizm zaowocowały w ciągu dekady aż sześciokrotnym wzrostem amerykańskiej konsumpcji oleju palmowego. Na który stale rośnie też zapotrzebowanie wśród bogacących się mieszkańców Azji, szczególnie Chin gdzie 340 mln nowych członków klasy średniej chce się coraz lepiej odżywiać. A niezwykła obfitość owoców olejowca gwinejskiego nie wymaga by eksperymentować na nim genetycznie, dzięki czemu na produkowane z niego tłuszcze przyjaznym okiem patrzy Europa, która co roku importuje ich kilka milionów ton. Biorąc to wszystko pod uwagę, Organizacja Narodów Zjednoczonych do spraw Wyżywienia i Rolnictwa szacuje, że do 2020 r. światowy popyt na olej palmowy się podwoi, a do 2050 r. wręcz potroi.

To zła wiadomość dla orangutanów.

Dwa lata temu ówczesny prezydent Indonezji Susilo Bambang Yudhoyono musiał oficjalnie przepraszać sąsiadów z Singapuru i Malezji za trujące dymy, które nawiało do nich znad jego ojczyzny – szkoły były zmuszone odwołać zajęcia, do szpitali trafiło tysiące osób z objawami zatrucia, a indonezyjskie lotnictwo bombardowało chmury tonami soli w nadziei, że w ten sposób wywoła deszcz, który ugasi płomienie. Dymiły się torfowiska na Sumatrze, niewiele wcześniej porośnięte jeszcze gęstymi lasami: Indonezja to lider w produkcji oleju palmowego (wraz z Malezją kontroluje 85 proc. światowego rynku), ale ten cud rolniczy odbywa się kosztem miejscowej puszczy tropikalnej, która rośnie na wyjątkowo żyznej glebie. Według oficjalnych danych rządowych, tylko w 2012 r. ten wyspiarski kraj dokonał na swoim terenie dwukrotnie większego wylesiania niż powszechnie krytykowana za takie praktyki Brazylia (choć akurat latynoski gigant może wkrótce odzyskać palmę pierwszeństwa w deforestacji). Najgorsza sytuacja panuje na Borneo, gdzie tylko w ciągu ostatniej dekady plantacje olejowca zwiększyły powierzchnię trzykrotnie, a w sumie aż 90 proc. palm posadzonych na wyspie od 1990 r. zajęło tereny wcześniej gęsto porośnięte lasami. Ofiarami tych praktyk padają i tak zagrożone już wcześniej orangutany, które nie tylko tracą naturalne środowisko żerowania, ale w dodatku są przez zarządców plantacji zabijane jako szkodniki – według szacunków Międzynarodowej Unii Ochrony Przyrody, co roku w wyniku działalności człowieka może ginąć nawet do 5 tys. tych wielkich małp.

Skandaliczne sposoby przygotowania terenów pod uprawy zagrażają jednak nie tylko mieszkańcom dalekiej Azji, ich skutki są odczuwalne globalnie. Po wycięciu puszczy, zajmowany przez nią dawniej obszar jest z reguły podpalany – w Indonezji lasy równikowe rosną na torfowiskach, które pod wpływem płomieni uwalniają bogate pokłady dwutlenku węgla. Uzyskanie jednego tylko hektara plantacji z reguły oznacza uwolnienie niemal 6 tys. ton tego przyczyniającego się do globalnego ocieplenia związku chemicznego. Jakby tego było mało, ścieki produkowane przy wytwarzaniu oleju palmowego wypuszczają do atmosfery także ogromne ilości metanu. Ogólnie, według obliczeń biologów z Uniwersytetu Kolorado, średnia rafineria oleju palmowego wytwarza rocznie zanieczyszczenia równe 22 tys. samochodów osobowych.

To żadna nowość, kampanie społeczne na rzecz zrównoważonych metod uprawy olejowca, a przede wszystkim ochrony orangutanów, są prowadzone od dawna i odnoszą pewne skutki. Światowi giganci, jak np. Nestlé i Unilever, zobowiązali się pozyskiwać olej palmowy od dostawców nie wyniszczających środowiska naturalnego. Stąd wielki sukces Kolumbii, która w krótkim czasie stała się czwartym największym na świecie producentem tej substancji i stale podkręca wyniki, goniąc Nigerię. Ta droga nie jest jednak bezproblemowa – chociaż w latynoskim kraju przygotowanie plantacji nie pociąga za sobą zniszczenia środowiska naturalnego ani zagłady zagrożonych gatunków, to podsyca lokalny konflikt. Uprawy wyjątkowo często powstają na terenach, z których trwająca prawie pół wieku wojna domowa pomiędzy lewackimi partyzantami a państwem i prawicowymi paramilitarnymi bojówkami wygnała niemal 200 tys. osób. Lokalne media donoszą, że miejscowi gangsterzy zmuszają drobnych rolników do zrzeczenie się praw własności (ofiarami tych praktyk coraz częściej padają marginalizowani Afrokolumbijczycy z Chocó, ostatnio w takiej sprawie lokalny sąd skazał na dziesięcioletnie wyroki trzy osoby, a kolejny tuzin oczekuje z zarzutami na rozprawy), a potem używają biznesowego oleju jako sposobu na wypranie brudnych pieniędzy z przemytu narkotyków.

Wszystkie te informacje są tym bardziej zasmucające, że kontrowersyjny tłuszcz jest naprawdę pożytecznym produktem, nie tylko ze względu na swoje wartości zdrowotne. Aż trzecia część wszystkich olejów roślinnych na świecie to właśnie olej palmowy, chociaż uprawy olejowca gwinejskiego to zaledwie 4 proc. globalnej powierzchni plantacji tego typu roślin. Dla porównania: podczas gdy olejowiec zajmuje dziś około 18 mln hektarów naszej planety, to znacznie mniej wydajna soja uprawiana w tropikach porasta aż 111 mln hektarów terenu, czyli sześciokrotnie więcej. Gdyby większa część z niej zastąpić właśnie palmami, wydajność mogłaby wyeliminować problem wycinki puszczy. Jest też sposób na powstający przy rafinacji oleju metan – dziś 5 proc. rafinerii wykorzystuje go do wytwarzania energii elektrycznej, a zdaniem naukowców z Uniwersytetu Kolorado, gdyby za tym przykładem poszły wszystkie inne, to negatywny wpływ na środowisko udało by się ograniczyć nawet 30-krotnie w stosunku do tego, co mamy teraz. Wówczas bez większych wyrzutów sumienia nie trzeba by sobie ograniczać najpierw czekolady, a potem pasty do zębów.

No. Ale polskiego czytelnika to nie interesuje.

5 odpowiedzi

  1. No, i do tego w tym tygodniu cała Gdynia śmierdziała, bo hałdy łupin od olejowca leżące na nabrzeżu złapały wilgoci 😀

  2. No dobra, ale olej palmowy to przecież nie jest zamiennik soi.

  3. No i jednak ten chwyt z sojowymi burgerami trochę naciągany, biorąc pod uwagę, że ogromną większość upraw soi przeznacza się na pasze dla zwierząt. Zaskakujące na tak rzetelnym blogu 😉

  4. Maciek:

    Poprawione, dzięki.

    Reszta:

    Z wegeburgerem to faktycznie poleciałem, chciałem jakiś dobry haczyk na czytelnika, ale mogłem się jednak bardziej postarać. Popiół na łeb.

    Natomiast o co chodzi z soją. W tej końcowej części tekstu sugerowałem się jednym z artykułów doktora Erika Meijaarda, biologa który od wielu lat zajmuje się właśnie ekosystemem Borneo. No i on sugeruje właśnie, że skoro palmowiec jest dużo wydajniejszym źródłem oleju roślinnego niż soja, to być może dobrym rozwiązaniem byłoby właśnie zamienić część jej upraw na uprawy pamy. Tym bardziej, że to przecież nie tak, że olej palmowy jest jakimś złem wcielonym, tylko sposób pozyskiwania nowych terenów pod jego uprawy. Z tego co czytałem wcześniej, rozumiem że soja jest w przytłaczającej większości przeznaczana własnie na oleje, więc powyższe sugestie wydały mi się właściwe. Jak rozumiem – niesłusznie?

    Pzdr

Możliwość komentowania została wyłączona.