Prastary ród z koneksjami, nielegalny hazard, romans, polityka na najwyższym szczeblu, internetowy skandal i wreszcie tajemnicza śmierć żony. Z tych paru wątków można by ulepić kilka scenariuszy filmowych, albo książkowych kryminałów. Niestety, chociaż człowiek, którego dotyczą, sam jest pisarzem, to tym razem tragiczne widowisko nie jest fikcją: Shashi Tharoor, indyjski minister ds. zasobów ludzkich i niedoszły sekretarz generalny ONZ, zeznawał wczoraj w związku z nagłym zgonem oskarżającej go o zdradę żony. Dla opozycji to spóźniony prezent na gwiazdkę – za niecałe pięć miesięcy „największą demokrację świata” czekają bowiem wybory.

ShashiKiedyś Shashi Tharoor rozdawał autografy fanom, dziś jego życie samo przypomina powieść (Fot. Australia India Institute/Flickr)

Sunanda Pushkar została znaleziona martwa w swoim pokoju hotelowym w Nowym Delhi w piątek. Zaledwie dwa dni wcześniej kobieta rozpętała potężną internetową aferę: włamała się na konto swojego męża Shashiego Tharoora na Twitterze (gdzie śledzi go ponad 2 mln osób), opublikowała jego dwuznaczną prywatną korespondencję z pakistańską dziennikarką Mehr Tarar. Indyjski minister próbował jeszcze ratować twarz, dzień później oświadczając, że stał się celem ataku hackerów, ale w tym samym czasie jego żona przyznawała w mediach, że to ona stoi za publikacją wiadomości i oskarżała Pakistankę o uwodzenie partnera. Dobę później już nie żyła: lekarze odpowiedzialni za szybką sekcję ujawnili, że „śmierć nastąpiła z nagłych i nienaturalnych przyczyn”, chociaż wykluczyli działanie trucizny. Pełny raport ma być znany dopiero za dwa tygodnie, tymczasem Shashi Tharoor (który w weekend sam trafił na oddział intensywnej terapii, najprawdopodobniej z powodu silnego stresu) zdążył już odebrać ciało małżonki z zamiarem kremacji. Lokalne media mają temat do roztrząsania przez wiele tygodni – wcześniej para nie schodziła ze stron kolorowych magazynów przez wiele lat. Nie bez powodu.

Shashi Tharoor to obecnie najwybitniejszy przedstawiciel keralskiego rodu, którego historię można prześledzić do kilkunastu wieków wstecz. Przyszedł na świat w Londynie, nastoletnie lata spędził w Indiach, a prawniczą edukację odbierał w Stanach Zjednoczonych, gdzie zrobił doktorat. W 1978 r. zaczął pracować dla urzędu Wysokiego Komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw Uchodźców, a już trzy lata później szefował placówce w Singapurze. Podczas kryzysu humanitarnego, jakim były masowe ucieczki Wietnamczyków z ojczyzny na mało bezpiecznych łódkach, okazał się na tyle sprawny administracyjnie i politycznie, że jego kariera ruszyła z kopyta. Ambitny Indus błyskawicznie piął się po szczeblach kariery, której ukoronowaniem miało być stanowisko sekretarza generalnego ONZ: podczas wyborów w 2006 r. był jedynym kandydatem popieranym przez wszystkich stałych członków Rady Bezpieczeństwa. Tharoor zrezygnował jednak dobrowolnie na rzecz Ban Ki-moona i kilka miesięcy później opuścił szeregi organizacji. Część obserwatorów zastanawiała się wówczas, czy nie poświęci się pisaniu (wydał kilkanaście książek, w tym kilka bestsellerowych powieści), ale większość była pewna, że skupi się na polityce w ojczyźnie. Słusznie, Tharoor wszedł do gry i na dłuższą metę nie zaszkodziły mu nawet wpadki na Twitterze, z których stał się znany.

Pierwszy Indus, który w popularnym serwisie społecznościowym przekroczył liczbę 100 tys. fanów, bywał wielokrotnie krytykowany za zamieszczane tam treści. Największym echem odbił się wpis z 2009 r., że będzie podróżował po kraju „w klasie bydlęcej, solidaryzując się z naszymi świętymi krowami”, w dodatku niecały tydzień po ujawnieniu, że mieszka w pięciogwiazdkowym hotelu, podczas gdy rząd nawołuje do prostoty: Tharoor był wtedy ministrem spraw zagranicznych. Stracił tę posadę po innej wymianie wiadomości na Twitterze, która sugerowała, że wykorzystał swoją pozycję polityczną dla zdobycia lukratywnych udziałów w krykietowej lidze IPL – słupem w całej operacji okazała się być kochanka polityka… Sunanda Pushkar. Rok po wybuchu afery para powiedziała sobie sakramentalne „tak”.

Dla obojga było to już trzecie małżeństwo, ostatni mąż Sunandy Pushkar zginął w tragicznym wypadku. Para nie znikała z kolorowych magazynów, które obszernie informowały o jej życiu prywatnym. Ostatnio coraz częściej o problemach, anonimowi „przyjaciele” donosili, że w związku źle się dzieje, partnerzy odsuwają się od siebie, a nawet nie mieszkają już razem. Jeszcze w grudniu szeroko krążyła wypowiedź Sunandy Pushkar „Jestem pewna, że mój mąż byłby zirytowany, że o tym mówię, ale…”, w której opowiadała się za rewizją Artykułu 370. Konstytucji stanowiącego o autonomii Kaszmiru. Mąż mógł być tym bardziej zdenerwowany, że to jeden z postulatów jego głównego przeciwnika politycznego.

Narendra Modi w połowie roku zostanie premierem Indii, to pewne. Szowinistyczny populista i hinduski nacjonalista od dłuższego czasu hamuje własną agresywną retorykę, nie tracąc przy tym niezwykłej charyzmy, dzięki której jest na najlepszej drodze do wywindowania Indyjskiej Partii Ludowej do władzy. Na razie wciąż trzyma ją osłabiony licznymi skandalami Indyjski Kongres Narodowy, który póki co nie wskazuje nawet własnego kandydata w wyścigu po fotel szefa rządu. Wielu widziało naturalnego kandydata w Rahulu Gandhim, ale potomek sławnego rodu został w czwartek mianowany zaledwie szefem kampanii wyborczej. Przez jeden dzień wydawało się, że mógłby go zastąpić właśnie popularny minister Shashi Tharoor, który kilka lat po krykietowym skandalu zdołał udanie powrócić w ławy rządowe. Od piątku to już chyba jednak mrzonki. Polityk może ze zgonem swojej żony nie mieć nic wspólnego (ostatnio było widać, jak ujawnienie informacji o romansie francuskiego prezydenta silnie wpłynęło na pogorszenie się zdrowia jego oficjalnej partnerki), ale wydaje się, że wraz z nią zmarła też jego kariera polityczna.

No. Ale polskiego czytelnika to nie interesuje.